Był piękny wiosenny poranek. Słońce świeciło budząc do życia zwierzęta i rośliny. Powoli otworzyłam oczy, lecz promyki słońca sprawiły, że zaraz musiałam je zamknąć. Po krótkiej chwili wstałam głośno ziewając, usiadłam na brzegu łóżka i ślepo wpatrywałam się w szafę ozdobioną naklejkami w kształcie motyli. Spojrzałam w stronę zegara, który wskazywał 7:50. Chwila... co? Za 10 minut mam lekcje, spóźnię się! Rzuciłam się w stronę łazienki. Nie marnując już czasu myłam zęby jednocześnie rozczesując długie włosy. Z łazienki wybiegłam do pokoju i zaczęłam przekopywać swoją szafę w celu znalezienia ubrań, jednak na nic nie mogłam się zdecydować. Obiecuję, że od dziś codziennie wieczorem będę szykować ubrania na następny dzień. W końcu wybrałam białą sukienkę w czarne wzory, a do tego dobrałam czarne balerinki. Stanęłam przed lustrem, aby ocenić końcowy efekt. Przyjrzałam się sobie dokładnie. Moje długie jasnobrązowe włosy sięgające mi do pasa były zniszczone, a zielone oczy skryte pod gęstą grzywką, mój mały wzrost nie współgrał ze średniej wielkości piersiami. Nic do siebie nie pasowało. Mój wygląd nie pasował do mojego charakteru. Mimo, że wyglądałam tak od prawie zawsze to dopiero teraz to zauważyłam, tak wyglądając nie czułam się do końca sobą. Z moich rozmyślań wyrwał mnie wrzask mamy.
- Hetania, jesteś już spóźniona! – Zerknęłam na zegar, wskazywał on 8:05. Chwyciłam w pośpiechu torbę, zarzuciłam ją sobie na ramię i wybiegłam z domu. Przeklinając siebie po drodze za oglądanie anime do późna dotarłam do szkoły. Szczęśliwa faktem, że jestem spóźniona tylko 17 minut z głośnym hukiem na kogoś wpadłam.
- Aua. – Złapałam się za głowę.
- Jak Ty chodzisz, debilko?! – To był Kastiel, który właśnie zwiewał z lekcji po to, by zapalić.
- Ach, Kastiel miło mi Cię widzieć w ten poniedziałkowy poranek – powiedziałam z sarkazmem. – Czyżbyś znów się DOTLENIAŁ na świeżym powietrzu zamiast czerpać przyjemności z wykładów profesora? Nieładnie – ciągnęłam dalej drocząc się. Ten tylko zaciągnął się bardziej papierosowym dymem. – Jakiś problem? Właściwie to już dawno po ósmej, a Ty nadal nie w klasie. Nieładnie – odpowiedział dmuchając mi ohydnym dymem prosto w twarz, co spowodowało, że dostałam napadu kaszlu, zaś Kastiel napad śmiechu.
- Jasne, już lecę – wykaszlałam wyrywając mu z ust papierosa zaraz potem rzucając go na ziemię i przydeptując.
- Co Ty idiotko wyprawiasz?! – krzyknął czerwonowłosy wkurzony.
- Życie masz tylko jedno, więc nie zmarnuj go zatruwając się tymi świństwami – pouczyłam Kastiela wchodząc do szkoły całkowicie ignorując jego dalsze wyzwiska. Wiedziałam, że i tak zaraz wyciągnie drugą fajkę, ale już mnie to nie obchodziło. Jeśli nadal chce marnować kasę na to gówno tylko po to, by się „odstresować”, nie będę go już powstrzymywać. Nie będzie mnie to już obchodziło, wcale.
Stanęłam przed drzwiami klasy A, wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka.
- Bardzo przepraszam za spóźnienie – wydukałam szykując się na ostre wywody pani od chemii na temat spóźniania się, ale ku mojemu zdziwieniu usłyszałam spokojny i łagodny głos pana Frazowskiego.
- Nie szkodzi. Proszę, usiądź na swoje miejsce – machnął ręką dalej pisząc na tablicy. Może to jednak będzie dobry dzień? Pomyślałam idąc w stronę swojej ławki, ale się myliłam. Nie chwal dnia przed zachodem słońca – to rada na przyszłość. Zahaczyłam o coś (a raczej o kogoś) nogą i upadłam na ziemię, dziwnym trafem obok ławki Amber.
- Ha! Nie dość, że spóźnialska to jeszcze chodzić normalnie nie potrafi. Bardzo mi przykro, ale nie nadajesz się do życia w normalnym społeczeństwie – zachichotała blondynka ze swoją koleżanką Azjatką. Z zaciśniętymi zębami wstałam i usiadłam w ławce obok Violetty, szkicującej jak zwykle w zeszycie.
- Czy coś mnie ominęło? - zwróciłam się do niej po krótkiej chwili.
- Och! – podskoczyła – Nie zauważyłam Cię. N-nie, chyba nic Cię nie ominęło. Po prostu dzisiaj zamiast chemii jest historia, bo nauczycielka się rozchorowała – wyszeptała delikatnym głosikiem. Cała Violetka, zamiast skupić się na rzeczywistości siedzi we własnym świecie, ale mimo to lubię ją. Czasem warto przyjaźnić się z cichą i małomówną osobą, gdy Ty nie masz ochoty na pogaduszki. Ostatnie 25 minut lekcji szybko minęły, a szkoda, bo historia to akurat mój ulubiony przedmiot. Dlaczego dziś, kiedy zaspałam mieliśmy historię zamiast tej przeklętej chemii?!
Gdy wyszłam z klasy na korytarzu zauważyłam znajomą czuprynkę, więc bez chwili wahania podbiegłam do niej i rzuciłam się na szyję.
- Seeerein! – piszczałam radośnie na widok jednego z moich zaufanych sprzymierzeńców.
- Hetuś! – ucieszyła się przyjaciółka. – Szukałam Cię rano, gdzieś Ty się podziewała? – zapytała.
- No więc – zaczęłam drapiąc się po głowie – zaspałam. Budzik jakimś cudem nie zadzwonił, nie mogłam się zdecydować na dzisiejszy strój, potem przed wejściem do szkoły wpadłam na Kastiela i w ten oto sposób spóźniłam się do szkoły. Mało tego, Amber podstawiła mi nogę i wywinęłam orła przed całą klasą! Co za małpa, żmija, krowa... – opowiadałam, energicznie przy tym gestykulując.
- A właśnie, a’propos małp – kiwnęła głową Serein w stronę Amber, Li i Charlotte, które zmierzały w naszą stronę. Gdy już pojawiły się przy nas blondynka wyszła na przód.
- No, kurduplu, dobrze się rano spało? – zaszydziła ze mnie, co spowodowało, że na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka.
- Nie jestem kurduplem. Gdyby nie te Twoje tandetne szpilki byłabyś pewnie mojego wzrostu - wysyczałam jak najspokojniej.
- Jak śmiesz krytykować moje markowe buty! Co Ty sobie myślisz? Ja przynajmniej jakoś się wyróżniam, za to Ty śmiało możesz się nazwać królową przeciętniaków! Zapomnij, że mój brat kiedykolwiek zauważy taką zwykłą dziewuchę jak Ty. – To mnie zabolało. Nie odpowiedziałam nic, gdyż przypomniało mi się moje poranne odbicie w lustrze. Widząc, że przegrywam Serein wystąpiła w mojej obronie.
- Przynajmniej ona wywyższa się swoim oddaniem i dystansem do siebie, jest najlepszą przyjaciółką pod słońcem! Ty zaś nie masz nic do zaoferowania, prócz markowych ciuchów. A teraz wybaczcie. – Odeszła pociągając mnie za sobą uniknąwszy dalszej kłótni. Kiedy już mogłyśmy ze spokojem stwierdzić, że Amber nas nie goni i nie chce uprzykrzać nam życia odetchnęłyśmy z ulgą.
- Nie przejmuj się nią. Głupia Amberzyca zawsze znajdzie coś do zaczepki – pocieszała mnie przyjaciółka.
- A co jeśli ma racje? Jeśli to prawda, że jestem królową przeciętniaków, a Nataniel nigdy na mnie nie spojrzy? – zadawałam te pytania zastanawiając się co mam z tym faktem zrobić.
- Głupiutka – pogłaskała mnie czule po głowie Sere – wyróżniać się w tłumie wcale nie jest w życiu takie ważne, a Natanielem to się nie przejmuj. Jak nie kocha to mam w zanadrzu eliksir miłosny! – zaśmiała się – Małe jest piękne, pamiętaj o tym. – Westchnęłam po jej ostatnich słowach.
- Małe jest piękne... czy to właśnie to zdanie mężczyźni z kompleksami sobie codziennie wmawiają? – powiedziałam z ironią. Moja towarzyszka pokręciła głową.
- Nie mam już sił. Tobie tylko jedna osoba może pomóc. O, właśnie idzie! – Spojrzałam przed siebie i ujrzałam stojącego na środku korytarza wysokiego blondyna, który przeglądał jakieś dokumenty. Moje serce szybciej zabiło, a czas jakby na chwile zwolnił. Nataniel odwrócił się w moją stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Kochałam te jego ciepłe miodowe oczy, które na każdego patrzyły z życzliwością, a nieco głębiej skrywały pewien... smutek? W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że gapie się na niego za długo, więc szybko odwróciłam wzrok.
- Nataniel, weź jej przemów do rozsądku – marudziła Serein przyciągając go bliżej. – Powiedz jej, że bycie kurdu... bycie małym wcale nie jest takie złe. – Nie wiem czy mam być zła za to, że przyprowadziła tutaj Nata, czy za to, że prawie nazwała mnie kurduplem.
- Hetania? To Ty masz jakieś kompleksy? – zapytał, a ja spalałam się ze wstydu.
- Zaraz tam kompleksy. Po prostu fajnie by było popatrzeć na świat z góry – odpowiedziałam patrząc w ziemie, nie chcąc, aby zobaczył jak się czerwienię. Chłopak zaśmiał się.
- Raczej nic takiego Cię nie omija. Nie jest źle, małe jest piękne. – Poczochrał mnie po włosach. – Muszę lecieć, mam parę spraw do załatwienia. – Odszedł w stronę pokoju gospodarzy.
- J-jasne, dzięki! – zawołałam za nim, a on odwrócił się posyłając mi jeden ze swoich ciepłych uśmiechów.
- To jak, przekonał Cię? – zapytała czerwono włosa, kiedy już wróciłam do rzeczywistości.
- Tak! Małe faktycznie jest piękne – uśmiechnęłam się.
- Przecież już Ci to mówiłam. Jeny, jaką miłość ma moc – zaśmiała się, a ja wraz z nią.
- Nawet nie masz pojęcia jak wielką, ale nie wykorzystuj już Nata do przekonania mnie do swoich racji, bo wtedy pogadamy z Lysandrem o Twoich kompleksach! – Szturchnęłam ją lekko.
- Nie odważysz się!
- Zakład? – uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobra, dobra, już nie będę. Chodźmy coś zjeść – zaproponowała, więc zgodziłam się od razu i podążyłam za nią. Już podczas jedzenia knułam plan, którym udowodnię wszystkim, że bycie zwyczajną dziewczyną nie jest dla mnie. Już wiedziałam co zrobię. Jutro wszystkich zaskoczę i wtedy zobaczą moje prawdziwe oblicze.
Ojej, jakie to było urocze <3... I prawdę mówiąc cieszę się, że widzę takowe opowiadanie wśród blogów, a nie forum. Kurcze, kiedy dodasz następny rozdział? Umieram ze szczęścia widząc zupełnie naturalne relacje, żadnego całowania, rzucania się na siebie przy pierwszej możliwej okazji 8D. Takie jak i ja postanowiłam stworzyć, genialne~!
OdpowiedzUsuńOch, bardzo dziękuję za wyrazy uznania to dla mnie bardzo ważne, gdyż to mój pierwszy blog z opowiadaniem brany na poważnie. ^^' Następny rozdział spróbuję wstawić jeszcze w tym roku, choć nie obiecuję. <3
UsuńBardzo mi się podoba~! Ślicznie napisane. Jedyne na co mogę zwrócić może uwagę to na kwestię stosunku ilości dialogów do tekstu. Nie każę ci pisać "Pana Tadeusza" XD Ale lubię poczytać dłuższe opisy emocji i ewentualnie pomieszczeń.
OdpowiedzUsuńFajne :D zapowiada się ciekawie, więc idę czytać dalej ♥
OdpowiedzUsuń