środa, 9 lipca 2014

Rozdział VII - Starcie

   Wróciwszy się do pokoju gospodarzy niechcący... a może jednak chcący podsłuchałam krótkiej wymiany zdań między Natanielem, a kimś, kogo głos wydawał mi się znajomy. Gdy z rozmachem otworzyłam drzwi ujrzałam złote, przerażone oczy, które wpatrywały się we mnie. Jego usta zadrżały. Przeniosłam wzrok na postać, która pochylała się nad gospodarzem. Była to Melania. Moja niedoszła rywalka. Zauważyłam, że ta wykrzywiła swe usta w lekkim złośliwym uśmiechu. Widziałam jak ściska jego niebieski krawat w swojej lewej dłoni, a prawą opiera na jego ramieniu.
   Ja sama nie mogłam się ruszyć. Stałam jak sparaliżowana. Chciałam stamtąd uciec... lecz, chciałam też usłyszeć wyjaśnienia. Chociaż czy one mi się w ogóle należały? Nie byłam dla Nataniela nikim szczególnym. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę moje serce zabolało. A obiecałam sobie, że dam spokój z tą platoniczną miłością. Nie pomyślałabym, że to będzie takie trudne.
   Nie wiem ile minut, a może sekund minęło kiedy Nataniel wziął się w garść wstał z krzesła jednocześnie odpychając od siebie Melanie i zaczął doprowadzać się do porządku.
   - To nie tak jak myślisz, Hetania - powiedział szybko i nerwowo. Głos mu drżał.
   Melania po małej agresji ze strony blondyna spiorunowała mnie wzrokiem, lecz po chwili najwyraźniej zmieniła swą taktykę.
   - Dokładnie, Hetuś - zaczęła dosadnie podkreślając zdrobnienie mojego imienia. - nie robiliśmy nic złego - rzekła robiąc jedną ze swych niewinnych minek. Swego czasu poznałam ją na tyle dobrze, że od razu zauważyłam, iż jest to jedynie na pokaz.
   Nataniel zerkał co chwila to na nią to na mnie próbując zawiązać swój krawat, co szło mu nieudolnie, gdyż ręce mu się trzęsły. Brunetka podeszła do niego by mu pomóc, ale ten ją odepchnął i nie zwracając na nią w ogóle uwagi szybkim krokiem podszedł do mnie.
   - Dlaczego nic nie mówisz? - zapytał łapiąc mnie za ramiona i przeszywając mnie ciepłym i troskliwym wzrokiem.
   Prawdę mówiąc nie mogłam się wtedy odezwać. Zaschło mi w gardle, nie wiedziałam nawet czemu. Powinnam coś powiedzieć, ale nie mogłam też nic wymyślić, bo... bo w co ja w takiej sytuacji właściwie mogłam powiedzieć? Wchodzę tutaj, by pomóc koledze w pracy i trafiłam akurat na moment, w którym moja koleżanka się do niego dobierała. Boże, jak w jakieś hiszpańskiej operze mydlanej.
   Zmrużyłam oczy i odetchnęłam. Gardło nadal było suche, ale musiałam coś w końcu powiedzieć. Uniosłam głowę i odważnie spojrzałam mu w oczy lekko unosząc kąciki ust.
   - Daj spokój, nic się nie stało - powiedziałam lekko zachrypniętym głosem. - nikomu nie powiem co się stało. Bez spiny - rzekłam starając się brzmieć naturalnie.
   - "Bez spiny"? - powtórzył blondyn unosząc brew.
   Najwyraźniej nie udało mi się z tą naturalnością. Głupia.
   - To świetnie! - Klasnęła w dłonie Melania.
   Taki obrót spraw odpowiadał nam wszystkim. To znaczy prawie wszystkim, ponieważ nigdy nie chciałam przyłapać Nataniela w takiej sytuacji. Już wpadka w siedzeniu w szafce była lepsza!
   Nadszedł już chyba czas by zakończyć ten temat, dlatego odwróciłam się tyłem do Nata, który wpatrywał się we mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Chciałam za wszelką cenę uniknąć tego spojrzenia, więc ignorując go podeszłam do biurka.
  - To może weźmy się w końcu do pracy - stwierdziłam sięgając po pierwszy lepszy dokument, lecz Melania ubiegła mnie i zabrała go zanim go podniosłam.
  - Wiesz co, damy już sobie rade sami bez ciebie - powiedziała lekko naciskając na "bez ciebie". Zrobiła to bardzo mile i niewinnie, choć tak też to nie zabrzmiało.
   Czasem zastanawiam się jak długo jeszcze wytrzyma z maską miłej i dobrej uczennicy. Sama nie wiem czy powinnam się tego bać, czy raczej wyczekiwać dnia kiedy to wspaniała Melania okaże się być gorsza od samej Amber.
   Zanim cokolwiek odpowiedziałam, a aż wzbierało się we mnie by odpowiedzieć jej równie "miło", ubiegł mnie blondyn.
  - Hetania obiecała mi pomóc. Specjalnie tutaj przyszła - wtrącił Nataniel, który zdążył już idealnie zawiązać swój krawat.
  - A-ale Nataniel - zaczęła niepewnie. - zostało nam już naprawdę niewiele, więc nie potrzebna nam już pomoc.
   Znowu próbowała się mnie pozbyć i jakoś specjalnie tego nie ukrywała. Jest zdolna do wszystkiego byleby zostać sam na sam z Natanielem.
   W sumie to nie miałam już siły się z nią użerać pod koniec dnia. Zdecydowanie wolę już dać jej tę chwilę triumfu i się wycofać. Zwłaszcza, że chcę dać sobie już spokój z Natem. Jego bliskość zapewne nie pomogłaby mi w tym.
   Nie mając już o co walczyć dałam jej wygrać.
  - Spoko, nie chcę być wam zbędna - rzekłam zmierzając do drzwi.
   Jednak poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Gdy podniosłam wzrok ujrzałam błyszczące oczy gospodarza. Ściskał mój nadgarstek z całej siły, gdyż już czułam jak krew przestawała mi dopływać do palców.
  - Nie jesteś zbędna - odparł niemalże unosząc głos.
   Usłyszałam ciche westchnięcie Melanii za plecami blondyna. Ja sama byłam zaniepokojona takim zachowaniem Nata. Zwłaszcza, że nigdy nie sprawiał, że krew nie dopływała mi do kończyn. Prędzej posądziłabym o coś takiego Kastiela.
  - Jest okej - powiedziałam po chwili uśmiechając się lekko. - Skoro uporacie się z tym sami to ja lepiej pójdę dalej oprowadzać Ayase. Nie pokazałam jej jeszcze wszystkiego.
   Przez chwilę miałam wrażenie, że jeszcze mocniej ścisnął swoją rękę, ale zaraz po tym poczułam ulgę. W końcu krew mogła swobodnie przepływać do dłoni.
   Blondyn westchnął zrezygnowany i odwrócił się do biurka.
  - W porządku, idź - powiedział stojąc do mnie plecami.
   Powoli wyszłam z pomieszczenia i po raz kolejny tego dnia oparłam się o drzwi.
   Okłamywałam siebie i innych. Nic nie było okej. W pierwszej chwili, gdy zobaczyłam ich razem serce mnie zabolało. Nadal bolało. Przycisnęłam rękę do piersi. Nie mogłam złapać oddechu, a obraz mi się zamazał. Łzy śmiało spływały mi po policzkach i przez jakiś czas nie zdawałam sobie z tego sprawy. Mój umysł skupiał się na Melanii. Czułam, że jestem na przegranej pozycji, choć nawet nie dowiedziałam się co tam się wydarzyło. Byłam głupia łudząc się, że przy papierkowej robocie zbliżę się do Nataniela. Byłam głupia myśląc, że mogę zachować się przy nim tak jakby nic się nie stało. Bo mimo wszystko ja go wciąż kocham!
   Z gorączkowych rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk czyichś kroków. Szybko wytarłam łzy wierzchem dłoni. Uniosłam głowę i szybko skierowałam się do mojej szafki i udałam, że czegoś w niej szukam.
   Zza rogu wyszedł Lysander, który jak zwykle myślami mył gdzieś indziej. W ostatniej chwili przed wpadnięciem na mnie w końcu się ocknął.
   Nie spojrzawszy na niego nadal grzebałam w szafce.
  - Coś się stało? - zapytał bacznie mi się przyglądając.
  - Nic - rzuciłam krótko nadal będąc zafascynowana różnymi rzeczami w mojej szafce. Chyba czas tu posprzątać.
   Moja odpowiedź raczej nie przekonała chłopaka. Zamiast odejść nadal stał przy mnie i przyglądał się moim poczynaniom. Wkurzyła mnie myśl, że będąc taka cierpliwa i tak nie mogę się porównywać z jego cierpliwością. Taktyka Lysa była prosta - czekał, aż sama wszystko wyśpiewam. Lysander mimo, że na ogół twierdzi, iż nie lubi wtrącać się w nie swoje sprawy. Zaś nie uważa, by wysłuchiwanie czyichś żalów i udzielenie dobrej rady się do tego zalicza
   W każdym razie ja mi śpiewać nie będę. On jest zdecydowanie w tym lepszy.
  - O co chodzi? - spytałam zamykając szafkę.
  - Twoja twarz jest mokra.
  - Nic w tym dziwnego skoro przed chwilą przemyłam ją w łazience - skłamałam.Chłopak uniósł swoją brew.
  - W takim razie trzeba zgłosić dyrektorce, że coś jest nie tak z wodą, ponieważ masz czerwone oczy.
   Dobrze, tego nie przewidziałam i teraz nie miałam żadnych kontrargumentów. Westchnęłam głęboko i przymknęłam oczy. Poczułam ciężką dłoń na moim ramieniu.
  - Opowiedz mi o swoich zmartwieniach kiedy będziesz miała na to ochotę. - Po tym zaraz udał się w swoją stronę. Długo jeszcze patrzyłam w stronę schodów, gdzie zniknął.
   Owszem, mogłabym mu opowiedzieć co mi leży na sercu, ale nie byłam z Lysandrem na tyle blisko, by przychodzić do niego po rady sercowe. Zresztą on sam też sobie z tym nie radził.
   Domyślałam się, że białowłosemu podoba się Serein. Kiedyś nasza klasa miała łączone zajęcia z klasą Serka. Odkryłam, że Lys zachłannie wpatrywał się w moją przyjaciółkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu praktycznie przez cały czas błądzi gdzieś myślami, więc równie dobrze mógł się wtedy zamyśleć, lecz... Lysander na lekcji jest zawsze skupiony na tym co mówi nauczyciel. Nie raz pożyczał swoje notatki Kastielowi, by mógł się przygotować z nich na sprawdzian. Innym razem gdy znalazłam jego notes jako pierwsze co rzuciło mi się w oczy to był tekst o czerwonowłosej dziewczynie, która jest małą gapą pełną życia. Opis idealnie pasował do Serein, a w szkole nie widziałam nikogo innego z czerwonymi włosami. Oddałam mu notes nie zadając żadnych pytań. Wkurzyłby się, że czytałam jego notatki.
   Nie podzieliłam się z Serein tym odkryciem. Najwyraźniej w świecie by mi nie uwierzyła, a gdyby zapytać Lysandra to nie dość, że by mnie wtedy zabił... przynajmniej wzrokiem to pewnie by zaprzeczył. Chociaż kto wie? W każdym razie póki co pozostaje mi siedzieć cicho i mieć nadzieję, że coś się między nimi wydarzy.
   Z zamyślenia wyrwał mnie pisk Ayase. Ostatnio wszyscy mi przerywają w myśleniu. Robi się to dość irytujące.
  - Kto to był? - spytała spoglądając tam, gdzie przed chwilą zniknął białowłosy.
  - Lysander z mojej klasy - odparłam.
  - Cud miód chłopak. Taki ślicznusi...- rozmarzyła się Aya. - A ja myślałam, że to buntownik jest taki piękny.
   Powinnam przerwać to jej zachwycanie się? Nie. W sumie powinnam. Chociaż szkoda mi jej będzie...
  - Daj lepiej spokój, jest zajęty przez Serein - rzekłam spokojnie. Przygotowywałam się na płacz.
  - Są razem? - zasmuciła się. Nie odpowiedziałam jej. - Rozumiem. Więc w czym problem? Chyba nie obowiązują tutaj żadne zaklepanki. To nie przedszkole.
   Cóż, z jednej strony miała całkowitą racje. Lysander był wolny, Serek nie zdążyła go jeszcze usidlić albo na odwrót. Lepiej niech któreś z nich zrobi ten pierwszy krok. Z drugiej strony Ayase była podobna do Laeti, która często zmieniała swój obiekt uczuć. Miejmy nadzieję, że tak samo będzie z Ayą. Chociaż chyba powinnam ją zapoznać Dake'm, ale on chyba jest już w Australii. Jak sobie przypomnę nasz pocałunek, którego przy okazji był świadkiem Lysander to aż mnie uszy piekły ze wstydu. To co wydarzyło się na wakacjach niech lepiej pozostanie tajemnicą.
  - Zmieniając temat, co ci tak twarz spuchła? - zapytała fioletowowłosa dźgając mnie palcem w policzek. - Chyba nie płakałaś?
   Przez chwilę przestałam myśleć o Natanielu i teraz znów wrócił smutek i ból w sercu. Walczyłam ze łzami, które znów cisnęły mi się do oczu. Wzięłam parę mniejszych wdechów by się jakoś uspokoić. Moja przyjaciółka czekała na odpowiedź, ale nie miałam ochoty teraz o tym gadać. Może później wszystko im opowiem, gdy będzie jeszcze Alexy i Serein. Raczej nie byłabym w stanie na spokojnie opowiadać tę historię trzy razy.
  - Gdzie reszta? - spytałam ignorując jej pytanie. Mam nadzieję, że zrozumie aluzję i da mi teraz z tym spokój. Jak zwykle na próżno, gdyż Aya była nieugięta.
  - Nie powiem dopóki ty mi nie powiesz co się stało - stwierdziła krzyżując ręce na piersi. Wzruszyłam ramionami.
- Okej, w takim razie znajdę ich sama - rzekłam i wyszłam ze szkoły. Ostatnio siedzieli pod wielkim dębem w klubie ogrodników. Od razu się tam udałam.
   To nie było zbyt miłe z mojej strony, że tak po prostu zostawiłam Ayase samą bez słowa wyjaśnienia. Ta sprawa była zbyt świeża. Nie jestem pewna czy w gimnazjum się zwierzałam jej na temat spraw sercowych. Właściwie wtedy jakoś nie zwracałam uwagi na innych chłopaków. Często rozmawiałam z Kenem, lecz gdy zrobił się nieznośny zaczęłam go unikać. Aya i Laeti często mówiły o najpopularniejszych chłopakach w szkole, a ja siedziałam z boku i się przysłuchiwałam. Nieraz też wspominały o paru amantach, którym się podobałam, lecz nie byłam nimi zainteresowana. Do dzisiaj dużo się zmieniło. Wychodzi na to że Nataniel był moją pierwszą prawdziwą miłością. Szkoda, że to platoniczne uczucie.

   Kiedy dotarłam na miejsce naszych schadzek napotkałam tam tylko Armina, który siedział pod drzewem grając na swojej konsoli. Jak zwykle rzucał się na wszystkie strony i przeklinał pod nosem. Dlaczego nie wzięłam ze sobą komórki? Widok Armina na świeżym powietrzu to prawdziwy cud. Polejcie szampana, świętujmy z tej okazji!
   - Gdzie są wszyscy? - spytałam klękając obok niego. Nie odpowiedział. - Armin? - Nadal nic. Chciałam szturchnąć go w ramie, lecz nim go dotknęłam wydał z siebie głośny krzyk:
- Ninja atakują!
   Po czym przerzucił mnie na swoją prawą stronę powalając mnie na ziemie i obezwładniając. Wstrzymałam oddech i leżałam przez chwilę z zamkniętymi oczyma wystraszona tą reakcją. Gdy je otworzyłam ujrzałam przed sobą spokojną twarz Armina. Raczej nie chciał mi nic zrobić.
  - Zgłupiałeś?! - warknęłam zrzucając go z siebie.
  - Sorki, myślałem, że to był prawdziwy napad ninja - odrzekł drapiąc się po głowie i uśmiechając szeroko.
  - Za dużo grasz w te gry! Kiedyś nas wszystkich pozabijasz, idioto! - wrzeszczałam.
   Armin nie był tym zainteresowany i po chwili wrócił do gry. Byłam wściekła, więc wyrwałam mu z rąk konsole. W sumie chciałam się z nim trochę podroczyć i przy okazji zemścić się za mój mały zawał i prawdopodobnie siniaki po upadku na plecy.
  - Oddawaj! - ożywił się chłopak wyrywając się z miejsca i zaraz podskakując do mnie. Wiedziałam, że nie mam większych szans w starciu z wysokim Arminem, dlatego rzuciłam się w bieg wokół szklarni. Brunet okazał się być szybszy niż myślałam. Miał całkiem dobrą kondycje jak na no-life'a. Nie chciałam jednak od razu dać za wygraną, więc popędziłam w stronę budynku gdzie mieściła się sala gimnastyczna. Słyszałam za sobą wołanie Armina, który coraz bardziej mnie doganiał. Szybko minęłam budynek i dalej pobiegłam robiąc kółko wokół szkoły wracając do szklarni. Zrobiliśmy tak prawie trzy kółka. W  końcu oparłam się o drzewo ciężko dysząc i wyciągając rękę z konsolą w jego stronę.
  - Jakim cudem masz taką kondycje?
  - Mam dużo gier sportowych na xbox'a - uśmiechnął się. Mimo wszystko on też się trochę zmęczył. Oboje padliśmy na trawę pod dębem. - Co ty tu właściwie robisz? Myślałem, że pomagasz Panu gospodarzowi.
   - Melania mu już pomaga. Ja okazałam się być niepotrzebna - westchnęłam. Między nami zapadła niezręczna cisza. Oboje patrzyliśmy na okazałą koronę drzewa.
 - Wiesz w końcu kto podrzucił zdjęcia Diggy? - znów zagaił rozmowę.
  - Peggy. Nie zastanawiałam się nad tym szczerze mówiąc.
   Jakoś nie miałam czasu ani głowy do tego by się nad tym zastanawiać. Peggy mówiła, że ktoś jej to podrzucił do szafki. Sama nie wiem czy powinnam jej wierzyć. W sumie nie miała na to żadnych dowodów. A jeśli mówi prawdę to kto mógłby to zrobić? Przy wypadku nie widziałam nikogo. Chyba. Jedyną osobą jaką mogłabym oskarżyć za to była Amber, ale wtedy gdy wpadłam na Lysandra ona wyszła gdzieś ze swoimi przyjaciółkami. Nie wiadomo też kto podłożył tą farbę. Ten szatyn spod pokoju gospodarzy również odpada. Sam stwierdził, że ktoś go ubiegł w zamienianiu mojego życia w piekło. Chociaż mimo wszystko będę musiała mu się bliżej przyjrzeć. Nadal nurtowało mnie pytane. Czyżby oprócz Amber i oczywiście tego kolesia w szkole była jeszcze jedna osoba, która życzy mi źle? Na samą myśl o tym przeszły mnie dreszcze.
   - Może lepiej poszukajmy innych - stwierdził Armin podnosząc się. Zgodziłam się i oboje skierowaliśmy się do szkoły. Wcześniej jednak wpadliśmy na dyrektorkę.
  - Och, moi kochani uczniowie! Jak dobrze, że na was wpadłam! - uśmiechnęła się stara babulka na co nasz dwójka aż się wzdrygnęła. - Szukam właśnie dwójkę chętnych do zajęcia się naszym szkolnym ogródkiem. Nasza szklarnia nie wygląda najlepiej, a liście i chwasty są wokoło! - uśmiechnęła się do nas. Niestety nie było jak jej odmówić. To znaczy Armin próbował negocjować skarżąc się, że świeże powietrze mu nie służy i wtedy czuje się strasznie chory, lecz dyrektorka ostro dała mu znać, że nie ma mowy o wykręcaniu się. Ja wolałam nie zadzierać ze starszą panią. Już raz musiałam gonić tego jej pieska i nieraz mi się oberwało podczas poszukiwań abym się pośpieszyła, bo jej biedne maleństwo już pewnie tęskni. Tamtego dnia znienawidziłam wszystkie psy, które są mniejsze od haskiego. W sumie też nie ma co się dziwić Kiki, ledwo ja pewnie wytrzymałabym spędzić cały dzień z jej panią.
   W ten oto sposób mamy z Arminem zorganizowane zajęcia pozalekcyjne. Być może wtedy będę miała okazję trochę powęszyć w związku moim prześladowcą.

***
Witam ponownie po prawie roku przerwy!
Jak sami widzicie żyje i mam się dobrze. ^w^ Przepraszam, że mimo obietnic rozdział został wydany ponad tydzień później, niestety szlag trafił nie mnie, a sprzęt i nie bardzo miałam jak wstawić nowy rozdział. 
Jak już zauważyliście staram się pisać troszkę staranniej (mimo wszystko ja się staram!) z większą ilością opisów i przemyśleniami bohaterki. Chciałabym się dowiedzieć co o tym sądzicie? Chętnie poznam Wasze uwagi, krytykę oraz rady. :3
Chciałabym również podziękować wszystkim osobom, które męczyły mnie na Słodkim Flircie, Miss Fashion i ogólnie gdzie się dało! Takie kopnięcie w dupę bardzo mi pomogło i zachęciło do pracy i to głównie Wam chciałam zadedykować ten rozdział. Dziękuję bardzo za ciepłe słowa!

Na koniec zapraszam do obejrzenia zakładek (które są już tutaj od jakiegoś czasu), gdzie między innymi poznacie opisy bohaterek i blogi/strony, które odwiedzam i polecam. ^^'

Do zobaczenia (mam nadzieję) nie za rok, a już niedługo ♥

8 komentarzy:

  1. Jest. Jest! JEST!!! Kolejny rozdział jak się cieszę :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Rozdział rewelacja! Nie żeby poprzednie były złe, ale ten jest znacznie lepszy ^.^ Już nie mogę się doczekać kolejnego.
    Mam wrażenie, że nie kto inny jak Mela może źle życzyć bohaterce. Życzę weny twórczej i więcej osób które będą Ci dawały "kopniaki", bo już się martwiłam, że nici z kolejnych rozdziałów :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Na reszcie XD
    Wiesz jak ja już nie mogłam sie doczekac dalszej cześci <3
    Twierdze jak Afrodyta Julianna za tym stoi Mela
    Życze bardzo, ale to bardzo dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe!!! Miałaś świetny pomysł na całe to opowiadanie i mam nadzieję, że tym razem rozdział pojawi się szybciej ;D. Aaaa i oczywiście bardzo mi się spodobał nowy wygląd bloga. ;) Życzę Ci weny! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie będę pisać tego, jak bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział bo naprawdę, słowami ani czynami nie da się tego opisać... Co'd rozdziału"
    HETANIA, TY SZATANIE LUDZKICH UCZUĆ!
    Ty wiesz, jak ja to przeżywałam *scenę z Natanielem*
    Zatłukę, zamorduje i zaknebluje!

    Czekam na next, który mam nadzieję pojawi się jeszcze w tym miesiącu, a jak nie to w pierwszych dniach następnego. Życzę taaaaaaaaaaaaaaaakiej weny.
    Obstawiam Melanię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski,boski,boski rozdział <33 czekam na next ;) <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie ♥ Rozdział cudowny i ja chcem dużo więcej i zdecydowanie częściej ;^; (a przy okazji, jeśli by ci się nudziło i miałabyś ochotę to zapraszam na mój blog o sf ;w; http://slodkie-szalenstwo.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz!!!!!!!!!!!!! :-)
    Naprawdę świetnie piszesz. Zyczę duzo weny

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero co przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę Ci powiedzieć, że piszesz rewelacyjnie! :D Płynność, luźność w pisaniu, zwroty akcji, charakterek i oczywiście moje ukochane dialogi! (Bo bez dialogów ani rusz! :D) Krótko mówiąc, bardzo dobra robota tylko mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybciej niż po roku ;) Więc czekam z wielką niecierpliwością, życzę weny i zapraszam do siebie! ♥ :)

    OdpowiedzUsuń