poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział II - Zmiana

Następnego dnia wstałam wcześniej, aby nie powtórzyć wczorajszego spóźnienia. Poprzedniego wieczoru naszykowałam ubrania, więc dziś nie musiałam sobie nimi zawracać głowy. Zjadłam śniadanie i mogłam już wychodzić. Przed wyjściem ostatni raz spojrzałam w lustro. Uśmiechnęłam się i wyszłam.
Kiedy pojawiłam się w szkole miałam jeszcze trochę czasu do dzwonka, dlatego postanowiłam pochodzić po szkole. Ludzie, których mijałam ciągle się za mną oglądali, co szczerze powiedziawszy sprawiało mi niemałą satysfakcję. Uśmiechając się pod nosem nagle na kogoś wpadłam.
- Prze-przepraszam Cię bardzo! - To była Serein, która już miała odejść, lecz w ostatniej chwili złapałam ją za rękę.
- Tak po prostu sobie pójdziesz i nawet się ze mną nie przywitasz? - zaczepiłam ją z uśmiechem. Czerwonowłosa odwróciła się w moją stronę i otwarła szeroko oczy.
- Hetuś? To naprawdę Ty? - zapytała niepewnie.
- Tak, to właśnie ja - odpowiedziałam dumnie.
- Całkowicie się zmieniłaś! - To prawda. Zafarbowałam włosy na niebiesko, włożyłam fioletowe soczewki. Na szczęście moja szafa zawierała wiele skarbów, które były ukryte za sztywnymi sukienkami. Postawiłam na luźny styl z nutką dziewczęcego uroku. Ubrałam niebieską bluzkę w fioletowe wzory, do tego dobrałam fioletową spódniczkę w kratkę z luźno zwisającym łańcuchem, założyłam również buty na koturnie, aby troszkę przybrać w centymetrach, dzięki nim prawie patrzałam przyjaciółce w oczy. Do tego wybrałam też parę dodatków w formie biżuterii, które dopełniały cały strój.
- Hehe, może troszkę przesadziłam z tą metamorfozą.
- Troszkę, ale nowy wygląd Ci pasuje - pochwaliła mnie przyjaciółka. Ucieszył mnie fakt, że moje nowe wcielenie jej się podoba. Na jej ocenie chyba zależało mi najbardziej, w końcu miała ona swój awangardowy styl bycia. Przy niej zawsze czułam się taka zwyczajna, czasami nawet zazdrościłam jej tej odwagi. 
- Dziękuję. Nie mogę się doczekać miny Amber, gdy mnie zobaczy! - ekscytowałam się. Akurat wtedy do szkoły wkroczyła Amber ze swoją świtą. Przechodziła między ludźmi patrząc na wszystkich z góry niczym królowa na swoich niewolników. Oglądając to całe przedstawienie, aż chce się jej doczepić pawie pióra do jej tłustego tyłka. Pasowałyby wprost idealnie. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jej stronę. Gdy już zbliżałam się do swojego celu nagle otworzyły się przede mną drzwi od pokoju gospodarzy, którymi prawie dostałam w twarz. Zza nich wyszedł Nataniel od razu mnie rozpoznawszy. 
- Hetania, co Ci się stało? - zapytał zaskoczony. 
- Mówisz to tak, jakbym zrobiła z siebie jakieś dziwadło - odpowiedziałam troszkę obrażona. Nie takiej reakcji się po nim spodziewałam.
- Nie to miałem... - zaczął, lecz pewna blondynka mu przeszkodziła zastępując mu drogę.
- Oho, któż to jest? Czyżby jakaś uczennica z wymiany? Nie! To przecież nasz kurdupel postanowił zafarbować sobie włosy i myśli, że teraz społeczeństwo ją zaakceptuje? - naigrywała się ze mnie Amber. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam, że posiada taki szeroki zasób słów. Kto by się spodziewał po takiej blondynce zadufanej w sobie. 
- Co to ma być? Jakiś tandetny niebieski i fiolet? Jakbyś nie wiedziała to te kolory były modne lata temu! - próbowała mnie pouczyć w kwestii mody, więc w końcu wybuchłam. Stąpnęłam nogą w jej kierunku lekko ją tym strasząc. 
- Myślisz, że jesteś taka fajna? Coś Ci się chyba pomieszało, przecież sama nosisz jakąś tandetną biżuterię w kolorze turkusu oraz poszarpaną bluzkę, którą mogłaby nosić moja ciotka. Już Twoje goryle ubierają się lepiej - wysyczałam w jej stronę. Na Amber, która bardzo przejmuje się modą najwyraźniej wywarło ogromne wrażenie.
- Ta zniewaga krwi wymaga - dostałam od niej w odpowiedzi. Już prawie doszło do bójki między nami, ale Nataniel, który wcześniej przyglądał się całej sytuacji wkroczył do akcji i starał się nas rozdzielić.
- Spokojnie! Bez żadnych bójek i wyzwisk! - krzyczał odciągając nas od siebie.
- Z nią i tak nie ma co gadać. Spadam stąd. - Blondynka machnęła swoimi włosami i odeszła do swoich przyjaciółek.
- To ja też już sobie pójdę - powiedziałam szybko do gospodarza i uciekłam do Serein, która z jakiś powodów się śmiała.
- Co Cię tak bawi? - zaczęłam, gdy już się przy niej znalazłam.
- Ta cała sytuacja... Zderzenie z drzwiami, Hetuś broniąca swojego tytułu modnisi, ale i tak z tego wszystkiego najlepsza była mina Nataniela, kiedy postawiłaś się Amberzycy. - Złapała się za brzuch ciężko oddychając przez swój wcześniejszy niekontrolowany śmiech.
- Nie wiem co w tym było takiego śmiesznego, ale... jaką minę miał Nataniel? - zapytałam nie ukrywając swojej ciekawości.
- Haha, nie powiem!
- Serein! - błagałam.
- Ona była nie do opisania... To tak jakby mu ulżyło, ale i był troszkę przerażony.
- Przerażony? - zdziwiłam się.
- Tak, przerażony - potwierdziła. - Na prawdę śmiesznie to wyglądało - zachichotała. Nie rozumiałam dobrego humoru Serein i chyba nawet nie chciałam.
- No to nici z mojego planu. A tak bardzo chciałam zobaczyć zaskoczoną minę Amber! - westchnęłam zrezygnowana.
- Nie była jakoś specjalnie zaskoczona - zauważyła czerwonowłosa. Chciałam coś dodać, ale przeszkodził mi dzwonek na lekcje. 
- Okej, to ja lecę na zajęcia. Do zobaczenia - pożegnała się i ruszyła pod swoją klasę. Ja w końcu zrobiłam to samo. 
Oczywiście jakimś niesamowitym i jakże wspaniałym cudem nasza kochana nauczycielka od chemii wyzdrowiała. Mało tego, musiała się doczepić do mojego wyglądu. Zrobiła nam wykład o tym jak dzisiejsza młodzież powinna wyglądać. Lysander stanął w mojej obronie oświadczając, że młodzież powinna wyrażać siebie, nie ważne w jaki sposób. Niestety, to nie zrobiło żadnego wrażenia na pani profesor. Zagroziła nam, że jeśli nadal będziemy się tak stroić, to obiecuje nam, iż nie przejdziemy do następnej klasy. I tak właśnie minęła nam lekcja, na której w ogóle nie przerobiliśmy materiału, ku uciesze pozostałych.
- To strasznie irytuje, gdy ktoś Cię ocenia po wyglądzie. Nie powinna nam zakazywać ubierania się wedle naszych upodobań - zaczepił mnie Lysander po zajęciach. Był bardzo zły, co mnie trochę przerażało. Byłam przyzwyczajona do jego stoickiego spokoju, najwyraźniej kwestia jego wyglądu wywracała go z równowagi. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Westchnęłam cicho.
- Nic na to nie poradzimy. Nawet gdybyśmy zrobili jej dwugodzinny wykład na ten temat, to i tak pani psor nadal będzie wiedziała swoje - odpowiedziałam zastanawiając się, czy groźba z niezdaniem do kolejnej klasy była na poważnie.
- Musimy jej pokazać, że mamy siłę do walki z nią. - Szczerze mówiąc to nie bardzo podobał mi się pomysł wali z nauczycielką od chemii. Zwłaszcza przez to, że nie jestem mocna z tego przedmiotu, ale zapał Lysa jakoś mnie przekonał. 
- Okej, możesz na mnie liczyć - uśmiechnęłam się.
- Dzięki. Dam Ci znać jak na coś wpadnę - odwzajemnił uśmiech i odszedł.
Postanowiłam zjeść śniadanie na dziedzińcu. Po drodze spotkałam Amber i jej koleżanki, które o dziwo mnie nie zaczepiły tylko uśmiechały się tylko do mnie wrednie. Zastanawiając się o co chodzi wyszłam na dziedziniec, gdy coś spadło mi na głowę...

- - - - - -
Uff, wyrobiłam się! Tak jak obiecałam jest nowy rozdział jeszcze w 2012 roku! >D
Tak na prawdę miał być on troszkę dłuższy, ale stwierdziłam, że większość osób nie lubi tasiemców, dlatego bardziej ciekawszą część (według mnie) pozostawiłam do następnego rozdziału. 
Teraz już na zakończenie chciałabym życzyć wszystkim osobom, które czytają tego bloga 
Szczęśliwego Nowego Roku! Niech wasze wszystkie marzenia i dobre sny się spełnią, a pechowa trzynastka okazała się szczęśliwą liczbą!

4 komentarze:

  1. Jej, w końcu przeczytałam XD Czemu przerwałaś w takim momęcie? Ja chce taaasiemca w twoim wykonaniu ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałabyś czytać tak długiego opowiadania. Uwierz mi, kochana. D: Chociaż może kiedyś...

      Usuń
  2. Bardzo fajne, też chce tasiemca!!!! *•*

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest takie beautiful, że chylę czoło, Hetuś. Nie daj się Amberoidowi! ^^
    I pisz szybko! ;*

    OdpowiedzUsuń